Luty to mój miesiąc. Nie dość, że urodziłam się dwa tygodnie później niż powinnam, to jeszcze ostatniego dnia wodnika. Taka ze mnie leniwa królowa śniegu :) A do tego poznałam w Kanadzie super parę, Asię i Adriana. Asia urodziła się parę dni wcześniej niż ja, więc zorganizowałyśmy sobie imprezę urodzinową na lodowcu, a co!
Nigdy wcześniej nie wspinaliśmy się po lodzie, więc będąc w Kanadzie, krainie wiecznego śniegu, trzeba tego spróbować. W mieście Banff działa organizacja BanffLife, która organizuje bardzo dużo fajnych rzeczy tutaj w okolicy. I dzięki temu, za pół ceny albo i mniej, wybraliśmy się na dwa dni lodowcowania. Nocowaliśmy w hostelu w Lake Louise, a na kolację mieliśmy bardzo dobre curry. Było z -30 stopni, ale my podjarani, dawaliśmy radę w tych mrozach. Adrenalina górą!
Więc będąc w Banff lub w okolicach, sprawdzajcie oferty BanffLife, bo można dużo przeżyć i zobaczyć za małe pieniądze.
Tak mi się spodobało to wspinanie, że chcę więcej! Góry mnie zaczynają pochłaniać, tak strasznie, tak na maksa. A jeszcze parę lat temu wolałam leżeć pod palmą, z piwem. Niebywałe!
Urodziny zaczęły się mega kolacją, z polskimi pierogami i życzeniami, szefowa kuchni dała radę. W Kanadzie już wiedzą, co najlepsze w Polsce ;).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz