piątek, 27 marca 2015

Podróże. Te małe i te duże.

 Drugim etapem naszej tułaczki był przejazd z Hokitika do Te Anau. Po drodze zahaczyłyśmy o Arthur's Pass National Park- innymi slowy na jeden z czternastu nowozelandzkich  parków narodowych. Na wikipedii przeczytamy, że podczas pobytu można spotkać Kea i Kiwi. No cóż, spotkanie z Kiwi nie było nam dane, jednak z papugą i owszem. Nie bała sie cwaniara nic a nic, pozowała do zdjęć jak zawodowa modelka. Czasami tylko wydawała sie lekko znudzona biegiem wydarzeń. 
papuga Kea/Arthur's Pass National Park
W samym parku spędziłyśmy dosłownie kilka godzin, bo czas nas gonił. Z pewnością ma on dużo do zaoferowania, gdy masz kilka dni i możesz poświęcić mu chwilę. Na nas zrobił średnie wrażenie, ale możliwe, że to przez brak czasu na eksplorowanie jego doskonałości.
Arthur's Pass National Park
Arthur's Pass National Park
Arthur's Pass National Park
Arthur's Pass National Park
Dużo zdjęć powstało podczas jazdy, gdyż uroda Nowej Zelandii nie blednie choćby na chwilę. Najlepsze widoki zaobserwowałyśmy z okien samochodu, a nie z miejsc poleconych. Trzeba mieć oczy dookoła glowy, a na liczniku 20 km/h. Ogólnie w Nowej Zelandii wypadków samochodowych jest bardzo mało, jednak większość jest pewnie spowodowana przez turystów  i to nas nie dziwi, skoro widokom nie można sie oprzeć. Lepiej stanąć na poboczu na chwilę i rozkoszować się tym pięknem, po to, by nie powodować zagrożenia na drodze.
gdzies po drodze
gdzies po drodze
gdzies po drodze


w okolicach Franz Joseph
w okolicach Franz Joseph 
gdzies po drodze
gdzies po drodze
Po nocce na campingu, zazwyczaj tak wyglądało nasze śniadanie. Gdzieś w "większym" mieście dopadałyśmy kawę, w markecie chleb, dżem i śniadanie gotowe. Czasami na campingu, czasami gdzieś w trasie.   Poprzedni właściciele samochodu zaopatrzyli go we wszystko co podróżnikowi potrzeba. Mamy talerze, sztućce, namiot, materac a nawet i poduszki. Full wypas!
sniadanie gotowe!
Po kilku dniach podróży dotarłyśmy do miejsca, gdzie można napotkać lodowce Franz Joseph i Fox. Do punktu widokowego, gdzie możemy je podziwiać z bliska, od parkingu dzieli nas okolo godzina drogi. Franz Joseph jest oddalony od Fox'a okolo 30 km, więc jeśli nie macie za dużo czasu, polecamy bardziej lodowiec Fox'a. Lepiej go widać, ogólnie jego otoczenie zrobiło na nas większe wrażenie. 
droga w kierunku lodowca Franz Joseph
Franz Joseph Glacier
droga w kierunku Fox Glacier
droga w kierunku Fox Glacier
droga w kierunku Fox Glcier
droga w kierunku Fox Glacier
Fox Glacier
To jest częsty widok, jaki można spotkać w Nowej Zelandii. Góry, owce, jeszcze tylko zbiornika wodnego brakuje :).
gdzies po drodze
gdzies po drodze

Teraz, powoli, szykujemy sie na kolejną część podróży. Dłuższą i jeszcze bardziej fascynującą. Oby nam tylko pogoda dopisała, bo w Te Ananu jesień już zagościła. Choć czasami można sie poczuć jak zimą! 

4 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. Każda część Nowej Zelandii jest inna a zarazem urzekajaca.

      Usuń
  2. Dokładnie! A do tego kea - mój mąż je uwielbia, we mnie wzbudzają trochę strachu... Wolę okolice Otago z pingiwnami :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. następny nasz post jest o the Catlins http://backpack-girls.blogspot.co.nz/2015/05/catlins-rejon-farmerem-i-owca-pynacy.html , ale pingwinów brak :(

      Usuń