Na każdym etapie naszej edukacji, przychodził moment w grudniu, gdzie cała klasa zasiadała do pięknie zakrytego stołu (papierowym obrusem) i przy przepięknej zastawie (plastikowej) zajadała się krokietami (przygotowanymi przez mamy) i popijała barszczem (z torebki). To był czasy :).
Z roku na rok, zmieniając szczeble edukacji, barszcz zamieniał się w wino (ew. wódkę, na studiach bardziej preferowaną) a pierogi w mrożonki z biedronki, pierwszo-ligowego sklepu studenckiego.
Spotkanie wigilijne w Polsce zawsze będzie nam się kojarzyć z białą bluzką, dużą grupą znajomych i choinką przyozdobioną plastrami cytryny, które suszyło się dniami i nocami na kaloryferze w akademiku.
Przybywając do Nowej Zelandii nie przypuszczałyśmy, że czas minie tak szybko. Przebywamy tu przecież tylko chwilę a już święta. Zgodnie z tradycją, każdy szanujący swoich pracowników szef, organizuje Xmas party. Ma być głośno i każdy ma zapamiętać imprezę jako jedną z najlepszych (czasami doprowadzając imprezę do kategorii tych niepamiętnych). Przecież zabawa świąteczna jest tylko raz do roku (no chcąc nie chcąc, można każdą okazję do imprezy ochrzcić świąteczną :)), więc czas ten trzeba wykorzystać na maksa!!
My obchodziłyśmy trochę spokojniej Xmas party, dzikiej imprezy nie było. Trochę poobcowałyśmy z naturą,gdyż wybraliśmy się na rejs zobaczyć delfiny. No cóż, pogoda nam ciut nie sprzyjała, było wietrznie i gdy słońce się chowało za chmurę- trochę zimno, ale wrażenia godne zapamiętania na całe życie! Delfiny się pojawiły, bardzo ruchliwe były i zdjęcia niestety powychodziły niewyraźnie (a chciałyśmy opublikować bardzo piękne zdjęcia). Ale by nam wynagrodzić brak możliwości zrobienia ładnych fotek, towarzyszyły nam podczas rejsu ponad pół godziny.
Czasami łza w oku się pojawiła przez to piękno nas otaczające.
Jednak żeby nie zmieniać znaczenia definicji imprezy, na pokładzie znalazło się i żarełko i jakieś tam popijadło. Tańców nie było, nadrobimy to w najbliższym czasie.
Takiego spotkania wigilijnego nie miałyśmy nigdy i byłyśmy bardzo szczęśliwe, gdy zobaczyłyśmy te wredne, małe stworzenia co chwilę pojawiające się koło naszej łajby.
Zapraszamy na małe foto story:
Pies żeglarz, entuzjasta obcowania z delfinami |
Akaroa w tle |
Dżasta wypatrująca słońce |
O! pojawiły się!! |
Delfiny!! |
Nowa Zelandia - kraj długiej, białej chmury |
Nos kapitana Cook'a w tle :D |
Ah, jaka ja jestem urocza!! |
Okno na świat |
Olśniło nas |
Życzymy wszystkim i każdemu z osobna udanych przyjęć wigilijnych w gronie znajomych, przy barszczu i pierogu. Może najdzie Was myśl o zorganizowaniu innego posiedzenia przedświątecznego niż dotychczas. Postawcie na kreatywność :D. Ale typowy zestaw jedzeniowy musi być, bo bez tego nie byłaby już tradycją impreza wigilijna.
pozdrawiamy, backpack-girls
Rewelacyjne zdjęcia!
OdpowiedzUsuńDzięki Tomek. staramy się :)
Usuń